Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że drzwi są otwarte.
Szukanie kluczy w jej ogromnej torebce, pełnej uniwersyteckich rzeczy pierwszej
potrzeby, nie należało do tych przyjemnych czynności, które człowiek ma ochotę
zrobić po całym, męczącym dniu. Szczególnie jeśli w drugiej ręce trzyma siatkę
z zakupami. Weszła do mieszkania.
Przywitała
ją cisza. Sama w sobie nie była aż tak dziwna. Dziewczyn mogło jeszcze nie być
a Edi pewnie siedział u siebie, choć to trochę niecodzienne, że nie było
słychać jego głosu. Zazwyczaj o tej porze rozmawiał przez telefon z tajemniczą
nieznajomą. A może jest jeszcze za wcześnie ? Nieważne. Gorszy od ciszy był ten
podejrzany zapach. Nigdy wcześniej go nie czuła. Nie pasował nawet do
kulinarnych eksperymentów jej współlokatorek. Było w nim coś niepokojącego… Coś…
Nie potrafiła tego nazwać.
-Cześć
– rzuciła jak zwykle. Miała w zwyczaju robić to nawet wtedy, gdy wiedziała, że
nikogo nie ma.
Cisza.
Zaczęła
kręcić nosem. Coś jej nie pasowało. Poczuła, że po plecach przechodzą jej
ciarki. W butach i płaszczu przeszła przez korytarz i otworzyła drzwi do salonu
połączonego z kuchnią. Upuściła zakupy.
W
pokoju paliły się tylko trzy świeczki. Mimo półmroku widać było jednak wystarczająco…
Teraz już wiedziała co to za zapach. Krew.
***
Dwa miesiące wcześniej...
Otworzyła
oczy. Musiała robić to bardzo powoli, bo wydawało jej się, że powieki ma
przyklejone do gałek ocznych. Czuła ból. Nie mogła go jednak nigdzie
zlokalizować. Był wszędzie. Mocny i pulsujący, niedający się porównać z niczym,
co wcześniej czuła. Wpadła w panikę. Nie wiedziała gdzie jest ani nawet kim
jest. I dlaczego czuje ten ból. Jest konsekwencją jakiś zdarzeń, czy dzieje się
teraz ? A może pojawił się tylko w jej głowie ?
Wykonała
nieporadny ruch ręką. A przynajmniej tak jej się wydawało. Otuliła ją jakaś
dziwna mgła, która nie pozwalała w pełni kontrolować jej własnego ciała.
Bariera pomiędzy umysłem a fizycznością wydawała jej się nie do przekroczenia.
Mimo tego usłyszała, że ktoś obok się poruszył. Oczy co prawda miała otwarte,
ale widziała niewiele. W około było bardzo jasno. Wszystko rozpływało się w
rażącej poświacie.
-Anna
? – głos dochodził jakby z dna studni. – Anna, słyszysz mnie ?
A
więc to do niej ? Naprawdę ma na imię Anna ? Myśli zaczęły biegać po jej
głowie, a ból stał się jeszcze silniejszy. Zamknęła z powrotem oczy i wydała z
siebie cichy pomruk. Chciała krzyczeć, ale nie mogła zaczerpnąć wystarczająco
dużo powietrza. Odpływała.
Wracam z małą zapowiedzią. Chodzi to za mną już od dwóch miesięcy... Dłużej nie wytrzymam.
Oczywiście jak zwykle nie mam jeszcze następnych rozdziałów, nie wiem jak się losy potoczą, nie wiem nawet jak się skończy. Czyli wszystko w normie.
Jesteście tu ? :)